wtorek, 19 grudnia 2017

Oh dearie. Been sooo long....




Czyli powrót do blogowania ( nie, do "robótek" nie powrót, jako że one dalej istniały i istnieją i się tworzą ;). Minął rok i parę miesięcy, i chyba zebrałam się dostatecznie na kolejne wypociny, mam nadzieję, że zamieszczane już regularniej.
Na początek nadrobienie zaległości ;)
 Zdarzyło mi się wziąć ślub w październiku zeszłego roku ;). Okazja przednia do popisania się także swoimi robótkami, rzecz jasna. "Na tapecie" była wtedy krepa włoska, stąd też bukiecik oraz taca na obrączki zostały udekorowane kwiatami wykonanymi z tego materiału. Potem było jeszcze parę kwiatów, jeden bukiecik do biblioteki i zauroczenie mi w zasadzie przeszło, jednak zarówno krepa,  jak i zdjęcia zostały xP .
pantera dla Kasi (urodziny)
Oprócz tego trochę poglądu na prace z zeszłego roku ( i obecnego), coby moje słowa odnośnie "robótkowania" nie były rzucane na wiatr ;). Szczerze też muszę przyznać, że do blogowania zniechęcały mnie problemy z fotografowaniem ( aparat średniej jakości i "jedzący" baterie w zastraszającym tempie) - po zakupie nowej komórki jakoś chętniej jest popstrykać zdjęcia prac, nie żeby to jakiś super potwór był ;). Wracając jednak do prac - zamieszczać wszystkich raczej nie ma sensu, jednak myslę warto pokazać, że dalej się uczę, próbuję też nowych technik, także rzeczy które sądziłam, że są zbyt uciążliwe/czasochłonne xD.

pantera dla Moniki ( także urodziny)
Część zdjęć jest wykonana jeszcze starą komórką ( co widać po jakości), część już nową - te są świeżutkie, ujęcia z miesiąca, dwóch. 

Podsumowując techniki z bieżącego/ubiegłego roku, dalej zajmuję się quillingiem , zarówno przestrzennym, jak i normalnym, dołączyłam też wyplatanie z papierowej wikliny, które już pokazywałam ( jednakże to raczej na własne potrzeby - jak na razie w tym roku wyplotłam 4 koszyki do domu i jeden kosz dla teściowej) oraz piankę foamiran - cudne, cudne tworzywo do robienia kwiatów i delikatnych ozdób, którego pełnych możliwości jeszcze nie udało mi się sprawdzić. Obecnie troszkę marzy mi się "pobawienie" embossingiem, ale zobaczymy ;).
kosz dla teściowej, ok29x29cm

wnętrze kosza - serwetka
kartki na Wielkanoc





wtorek, 13 września 2016

Sierpniowe robótki - kartka chrzestna i ślubna

 Eh, nie przepadam za latem. Gorąco, duszno, to się człowiek robi leniwy. Wrzesień niestety na razie też gorący, a co się odwlecze, to nie uciecze, więc trzeba uporządkować sierpniowe robótki.
 Moje wypociny to kolejna eksplodująca kartka-pamiątka Chrztu Św. dla niejakiego Kubusia. Struktura zasadniczo za wiele się nie różni - kartka z kalendarza, łóżeczko, świeca, wierszyk, jednak nie byłabym sobą, gdybym zrobiła wszystko takie same. Baza kartki to moje nowe odkrycie z Hagi (sklep na placu Słowiańskim w Legnicy), a zwie się zdaje się liana. Papier jest gładki, matowy, z błyszczącymi aplikacjami z listków, tutaj srebrnych. Grubość ma chyba 160 (albo 180, nie pamiętam) i występuje w odcieniach szarym, białym i kremowym. Jasna zieleń chyba też była, ale głowy za to nie dam.  Kartka kalendarzowa została eksperymentalnie zabarwiona kawą Inką, nie herbatą, i efekt w  sumie jest ten sam, a szybciej.
Narożniki, chętnie przeze mnie wykorzystywane, bo proste, a efektowne, mają dodatkowo pół-zawijasek na końcu, przez co stały się moim nowym faworytem :).

Świeca jest po staremu, to nie ma co się wdawać w szczegóły. Wieczko  ma naklejone quillingowe różyczki z pasków szer. ok. 8-9mm.






 No, tyle więc o kartce chrzestnej.  Kartka z okazji ślubu także została wykonana na papierze-lianie w kolorze białym. Format standardowy, A6, w układzie pionowym. Ulubione już narożniki także tutaj wykorzystałam, dodając jedynie serduszka dla podkreślenia "ślubności". Centrum stanowią dwa serduszka, zbliżone do siebie i ze "skrzydełkami", więc radosne i wesołe  (chociaż może powinny być dodatkowo połączone łańcuchem :D). Napis jest na kartce - tkaninie, podobnie jak wklejka z życzeniami w środku (której oczywiście zdjęcia zrobić zapomniałam, jak to ja).

wtorek, 2 sierpnia 2016

Quilling 3d - wózeczek

 Oto kolejny twór, który już jakiś czas sobie zalegał w którymś z pudełek, a mianowicie wózek dziecięcy, no, lalkowy dziecięcy. Rozmiar widać w porównaniu ze złotówką - nie jest to moja typowa miniaturka. Teoretycznie też jest to projekt nieukończony, bo nie ma "daszka", więc hipotetyczny maluszek byłby narażony na działanie deszczu i promieni słonecznych. 
Dobra, teraz poważniej - większość elementów jest wykonana z kółeczek 16mm, 5mm szerokości paska; wyjątek stanowi jedynie rączka, która posiada dwie długie, zgięte w połowie rurki.
Kolory generalnie widać, jednak nie wiedzieć czemu lawendowy nigdy nie wychodzi jako lawendowy na zdjęciach (patrz tył, razem z ciemnoróżowym).
Całość oczywiście pomaziałam lakierem akrylowym.
Ciąg dalszy nastąpi....















I wreszcie nastąpił.  Do kompletu do wózka większego zrobiłam też miniaturkę na, być może, quillingowego dzidziusia. Poniżej zdjęcie ze "służbową" złotówką.
Wózek składa się z:
- 4 kółek 14 mm
- białego zwoju i 2 cienkich drucików (rączka)
-6 kawałków paska szer. ok 8 mm (daszek),
-ciasne koło z kilku(chyba 8, nie liczyłam) pasków szer. 4mm, wyprofilowane w gondolę.
Do tego na miejsce głowy jest doklejona "poduszka" ze sklejonych ze sobą kilku zaokrąglonych prostokątów. Najfajniejsze jednak w tym wózeczku jest to, że daszek jest ruchomy - tylko pierwszy pasek jest przyklejony w całości do wózka, pozostałe są tylko w miejscu łączenia z rączką.

środa, 22 czerwca 2016

Papierowa wiklina - powrót

Robiłam małe porządki w okolicach biurka i natknęłam się na gazety (zbierane od dawna, przywożone na moją prośbę przez siostrę) no i mnie znowu wzięło. Jak zaczęłam skręcać, wiklinowe szaleństwo opętało mnie całkowicie i niemal nieodwołalnie (stąd też w sumie kolejna przerwa na blogu). Jedyne, co mnie uratowało, to urlop Lubego (który nawiasem mówiąc skończył się w poniedziałek),  który mnie jako tako powstrzymał.
No, ale do rzeczy - jedną z rzeczy, którą "popełniłam", był (jest?) taco-koszyk, być może na owoce.

Twór prostokątno-krzywy, o wymiarach ok. 22 x 38 cm, o głębokości ok 7 cm zaczynał powstawać jako półka do mojej pseudo-komódki (o tym kiedy indziej), ale ostatecznie zaczęłam pleść koszyk. Jak to bez formy bywa, znów wyszedł nieco krzywy, choć tym razem muszę przyznać, że jest lepiej. Te niebieskie rurki to pomalowane starą farbą akrylową - nieudany eksperyment, który ogólnie średnio nadał się do plecenia czegokolwiek, ale szkoda wyrzucić. Przy zakończeniu pocudowałam też trochę z uchwytami, przez co oba są krzywe i do tego do siebie niepodobne. Całościowym efektem byłam nieco przytłoczona, jednak wszystko się zmieniło, kiedy pomalowałam koszyk na lawendowy kolor (dulux, kolory świata, pole lawendy) - nagle stał się ładny! Na tyle ładny, że pokusiłam się o zabawę w wyklejenie dna serwetką i doklejenie wyciętego motywu na boku. Wnętrze dodatkowo jest lakierowane altaxem szybkoschnącym (polecam, lakier akrylowy który praktycznie nie ma zapachu i błyskawicznie schnie). 
















Podsumowując - ten krzywuś już nadaje się do prezentacji, jakkolwiek gdy spojrzeć bliżej (zwłaszcza na dolne krawędzie), jest to koszmar w porównaniu z tym co można znaleźć w internecie. Nie poddaję się jednak i walczę dalej z tymi rurkami :).


Ah, i byłabym zapomniała - w ubiegły weekend uczestniczyłam w ślubie kuzyna. W związku z tym, życzenia wypadało zamieścić na jakiejś kartce, więc machnęłam skromną karteczkę w formacie kopertowym (A6) z gołąbkami. Papier to mój ulubiony "papirus", a w środku była wklejka z życzeniami z papieru ecru. Serduszka pochodzą z dziurkacza, zakupionego kiedyś w biedronce ( 3 sztuki za 10 zł zdaje się).




piątek, 3 czerwca 2016

Zaległy post z 21.05 -szkatułka decou



I znów mam lenia, jeśli chodzi o wstawianie postów. Sama siebie nie rozumiem -  robótki są, zdjęcia porobione, a wstawić i opisać już się nie chce xP. Może ktoś zna cudowną metodę na brak chęci?

No, ale do rzeczy. Przedmiotem dzisiejszego (dwutygodniowego) posta jest szkatułka wykonana techniką decoupage. Jak to w moim stylu, bazą nie było nic gotowego, drewnianego czy cuś, ale pudełko po baryłkach Wedla, które wstępnie okleiłam tekturkami dla usztywnienia. 
Po zwykłych twardych kartkach przyszła kolej na kolorowe - soczystą zieleń, która należy do mojej kolekcji karteczek z Ikei (jest taki zestaw, białe A4+ twarde białe A4+ białe A5+ bloczek kolorowych twardych A4 o gramaturze 100 i 125g chyba). Bloczek kupiłam prawie rok temu w Ikei we Wrocławiu za ok. 20 zł. Ma piękne, żywe kolory plus cztery pastelowe.
Wracając jednak do tematu - po oklejeniu zielonym papierem była jakaś masakra - klej mi trochę poodchodził, papier się powybrzuszał, denko zdeformowało, myślałam, że sprawa całkiem stracona. Na szczęście po wyschnięciu i wyprofilowaniu ciężarkami (w tej roli kawałek rudy miedzi, który kiedyś dostałam z huty) pudełko się unormowało i zostało tylko ciut krzywe. Mogłam w sumie porobić zdjęcia w trakcie robienia, ale to wyglądało tak koszmarnie, że bym się wstydziła (>.<). 
Z zewnątrz szkatułka jest oklejona serwetką, którą nieco wymęczyłam na marszczenia, a słoneczniki wycięłam z kalendarza AMUN na rok bieżący. 
Troszkę się też namęczyłam z zamknięciem. Strasznie nie chciałam korzystać z żadnych gotowych 
i uparłam się, że musi być papierowe, więc porobiłam kółeczka z quillingu i zaczęłam dziubać, kombinować, dopasowywać, żeby to jakoś wyglądało i jeszcze spełniało swoją rolę. Ostatecznie wyszło, co wyszło, ale chociaż jako tako działa. Patyczek w środku jest wyjmowany, służy do podtrzymywania pokrywki w pozycji otwartej ( jak wydać) i składa się z długiego patyczka szaszłykowego, okręconego zielonym papierem i z naklejonym kółeczkiem na jednym końcu (drugie kółko jest na pokrywie, patyczek w nie wchodzi i się blokuje).


 Szkatułka powstała na prezent dla mojej siostry Ani (mamy Julci, Moniki i Natalii, o których mogłam już wspominać) z okazji urodzin, na biżuterię i inne pierdoły. 

Wedle moich informacji, na razie leży i ładnie wygląda ;), jednak siostra zapewniła, że cokolwiek w tym będzie, dziewczynki na pewno będą chciały zaglądać (cóż, dziewuchy zawsze lubią świecidełka, nieważne, czy się ma rok, pięć lat, dwadzieścia pięć  czy dziewięćdziesiąt :D).









A, bym zapomniała - w tamtym mniej więcej czasie obchodziliśmy także roczek Zuzi, mojej drugiej chrześnicy. Dla niej także znalazł się prezent urodzinowy - kartka quillingowa, o tej samej bazie tematycznej co Julci, z innymi nieco dodatkami i wykończeniem. (kolorystyka inna też). Ciężko mi się zdecydować, która ładniejsza, chociaż chyba niestety stópka wygrywa sprawę ;).



poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Papierowe "bazgroły", czyli quillingowy relaks

Jakiś tydzień (no, może półtora) temu naszła mnie ochota na odstresowanie za pomocą quillingu poprzez zrobienie mandali.  Dla tych, co nie wiedzą, co to, cytat z Wikipedii: "motyw artystyczny występujący głównie w sztuce buddyzmu tantrycznego, gdzie jego tworzenie a następnie niszczenie jest uważane za rodzaj medytacji". O terapeutycznych działaniach tworzenia mandali można poczytać tutaj
Mandalami te kształty raczej nie są, jednak powstawały w duchu relaksu i medytacji, a przede wszystkim bez określonego przeznaczenia (zwykle w trakcie moich robótek decyduję, do czego dana rzecz może się przydać, lub chociaż co ma sobą przedstawiać). Ponadto przy wszystkich trzech kształtach (gwiazdach?) wykorzystałam kółka o jednakowej wielkości - 15 mm - w celu zachowania harmonii całości (chyba).
Wszystkie paski pochodzą z mixów kolorów 5mm /297mm firmy Enitan.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Jaja sobię robię, czyli wielkanocny quilling

Właściwie i robiłam jaja i robię, bo kto to widział zamieszczać prace wielkanocne dwa tygodnie po czasie. Cóż, na przyszłość postaram się pracować z nieco mniejszym opóźnieniem ;).

A teraz do rzeczy - przed świętami zakupiłam sobie cztery jajka styropianowe wysokości ok. 8cm w sklepie z gatunku "wszystko za 5 (2,99, 1) zł". Trzy szczęśliwie udało mi się udekorować przed świętami, na czwarte zabrakło weny.



Pierwsze jajco zrobiłam niebieskie. Motywem przewodnim jest kształt łezki z kółeczka o wymiarach najczęściej 16 mm. Wszystkie paseczki mają 3 mm szerokości i 297 mm długości i "należą" do mixów sklepu Enitan.  Na drugim jajku, fioletowym, pomęczyłam przede wszystkim kształt diamentu, plus dość istotne były ciasne kółka z 1, 1/2 i 1/4 paska. Zielone osobiście mi się podoba najbardziej, ze względu na kolor soczystej trawy (uwielbiam tę barwę), a także na mocno kontrastowe wielkanocne połączenie 
i kształt jakby "łapek" u dołu. 

Wszystkie jajka są pokryte jedną warstwą lakieru akrylowego dla zabezpieczenia powierzchni 
i nadania połysku. Efekt jest całkiem całkiem :). Jaja są trwałe, łatwo usunąć z nich kurz i można nawet nimi rzucać :) (testowane, Jula się nimi bawiła, takie fajne w końcu i kolorowe, aż kusi, żeby je zabrać).