Dość długo znów zwlekałam z kolejnym postem, ale wreszcie się zebrałam. Po figurkach z gotowych pasków w tym poście naszło mnie na robienie dalej i wykorzystanie samodzielnie robionych paseczków. Zamarzyły mi się baśniowe figurki, postacie z fantasy i tym podobne. Na marzeniach prawie by się skończyło, udało mi się jedynie (póki co) stworzyć jedynie te dwie sztuki.
Do ich zrobienia wykorzystałam paski cięte na ręcznej niszczarce; na krawędziach, zwłaszcza przy takich zbliżeniach, widać "ząbki" (krawędzie nie są gładkie jak przy cięciu np. nożykiem). Nadaje to całości taki nieco nieokrzesany, trochę surowy wygląd, ale w sumie mi się to podoba ;)
czwartek, 31 grudnia 2015
niedziela, 6 grudnia 2015
Quillingowe miniatury - róże w wazonie
Oj, coś lenia ostatnio złapałam i nie mogłam znaleźć ochoty, żeby coś tu napisać >.<. Później nie było czasu, teraz jednak zebrałam się i umieszczam wytwór, który cierpliwie czeka już od ponad tygodnia. Będąc jeszcze na stażu (który skończyłam w zeszły poniedziałek) naszło mnie na robienie quillingowych różyczek. Takich malutkich, maciupeńkich, po 6-7 mm średnicy, które zaczęłam robić na potęgę z moich gotowych pasków 4mm w różnych kolorach. Rzecz ogólnie przydatna, można wykorzystać w masie różnych prac, kartkowych i nie tylko.
W mojej miłości do miniaturek musiałam oczywiście wykorzystać je jakoś bardziej trójwymiarowo. Wymyśliłam więc sobie różyczki na drucikach, akurat posiadałam zielony w interesującej mnie grubości, więc pozostało jedynie zrobić ciasne kółeczka z 1/8 (chyba) paska o szerokości ok 1 mm i uformować dno kwiatowe, które łączyłoby drucik i kwiatek.
Następnie wzięłam się za wazę (czy tam wazon). Składa się on zasadniczo z 3 elementów - podstawki, góry i części środkowej. Podstawa to zwykłe ciasne kółko z 2 pasków 1 mm szerokości, ukształtowane w dość płaską kopułę. Środek zrobiłam ze stożka z (chyba) 3 pasków 4 mm. Górę, żeby była dziurawa, kręciłam na jednym ze swoich nawijaków, średnicy z grubsza jednego ciasnego kółka z paska długości A4 i gramatury 80g. Uformowałam każdą z części, posmarowałam klejem, poczekałam aż przeschnie i utrwali się kształt, po czym połączyłam w całość. Do gotowego wazonika można włożyć dowolne kwiaty na druciku (nie wklejałam róż na stałe).
Na zdjęciu oczywiście umieściłam złotówkę dla porównania ;). Dookoła "rozsypałam" różyczki w różnych kolorach.
poniedziałek, 23 listopada 2015
Quilling & decoupage - szkatułka
Postanowiłam nieco odbiec od samego quillingu jako takiego, kiedy miałam zagwozdkę z prezentem dla jednej z moich sióstr. Zahaczyłam więc nieco o decoupage i zrobiłam szkatułkę na drobiazgi. Jako baza posłużyło mi pudełko po herbacie remsey z biedronki. Po raz kolejny tłukłam się po głowie za brak myślenia, kiedy przypomniałam sobie o braku zdjęć przejściowych i jak zwykle zostaje jedynie informacja opisowa o kolejnych etapach. Najpierw przykleiłam do ścianek twarde kartki, żeby je nieco usztywnić. O wieczku, oczywiście, też nie zapomniałam, na które później nakleiłam jeszcze zwykły papier w kolorze beżowym/cappuccino. Na to nakleiłam obrazek wycięty z kalendarza artystycznego Amun, a później troszkę go "podrapałam", żeby troszeńkę postarzyć. Obramowanie stanowią ciasne kółeczka, również w kolorze cappuccino, spłaszczone i sklejone ze sobą w murek. Na ścianach nakleiłam serwetkę, którą mi się jakimś cudem udało znaleźć w domu i bardzo spodobał mi się wzór.Kleiłam ją na klej magic, tj posmarowałam pudełko klejem i przyłożyłam serwetkę, rzecz jasna niedokładnie i nierówno, przez co powstały marszczenia i nawet jedno niewielkie rozdarcie, widoczne przy górnej krawędzi po lewej stronie. Niepowodzenia te okazały się jednak przydatne, gdyż dokładają się do tego efektu "starości".
Wnętrze nie jest w żaden sposób udziwnione, wyklejone jedynie kremowym i beżowym papierem, a jedyne, czym się wyróżnia, to brakiem zdjęcia przez moje zapominalstwo >.<.
Krawędzie serwetki, a także twardych kartek delikatnie odstają przy brzegach, w jednym miejscu prześwituje czerwień oryginalnego pudełka i to akurat nie miało nastąpić. Następnym razem będę musiała postarać się jakoś uniknąć tych potknięć ;). Po zakończeniu prac wszystko pokryłam lekko rozcieńczonym wikolem. Rozmył on nieco barwy, przygasił je i nadał powierzchni błysk, razem z odpornością na wilgoć.
Tak więc oto powstała ta stara-nowa szkatułka ;). Jak się podoba?
środa, 11 listopada 2015
Quilling - patriotyczna bombka
Połowa listopada jeszcze nie minęła, jednak już w większości hipermarketów wiszą ozdoby świąteczne, brakuje tylko "White Christmas" płynącego z głośników. Osobiście tego marketingowego szaleństwa nie podzielam, podobnie jak gorączki zakupowej, która zdaje się dopadać tak na oko z 40% naszego społeczeństwa w tym okresie. Coś jednak w duchu dnia niepodległości chciałam "wydziabać", a średnio pasowało mi dłubać quillingową flage, bo i nie byłoby z nią co później zrobić, i roboty bym miała chyba do następnego 11 listopada przy moim zapale (0-0).
Wybór padł więc na bombkę, zwłaszcza, że właśnie odebrałam paczkę z w/w.
Nacięłam sobie paseczków ok. 1-1,5 mm w kolorze czerwonym i białym, po czym zabrałam się do roboty. Docinać dodatkowe musiałam chyba z dziesięć razy, bo oczywiście nie udało mi się jeszcze nigdy dokładnie określić materiałów potrzebnych do danej pracy- niemal zawsze wychodzi za mało ( no, raz wyszło za dużo i nie wiedziałam gdzie to podziać ;)). Elementy składowe to proste "łezki" i trochę ciasnych kółek 1/2 i 1/4 paska, za wyjątkiem kółeczka na spodzie, które składa się z 1 paska czerwonego i 1 białego. Bazą jest styropianowa bombka o średnicy 6 cm, w nią wkręcony jest także haczyk do powieszenia na choince.
poniedziałek, 2 listopada 2015
Quilling - misiaczek
Zainspirowana misiem, a właściwie misiami na blogu pracownia Nati postanowiłam zrobić też coś swojego. Tyle że ja, jak to ja, musiałam koniecznie zrobić to inaczej ;). Skutkiem jest frędzlowy szopo - miś o oczach z koralików. Chciałam zrobić coś w rodzaju tanuki, który do końca szopem nie jest, ale jakoś tak w miarę robienia mój "przyjaciel" robił się coraz bardziej misiowo-pluszowy, więc tak już został. Misiek (szopek?) ma ok. 2cm szerokości i 3,5cm wysokości, co widać na poglądowym zdjęciu ze złotówką. Figurka powstała z frędzlowanych pasków o szerokości ok. 1cm o różnych długościach - 1-1,5 dł A4 na głowę, 2-2,5 na ciało, 1/4 na górne łapki i 1/2 na dolne. Ogonek powstał z dwóch pomponików ok. 1/4 dł A4, a uszka i mordka z paseczków ok 2mm. Koraliki mają wielkość ok 2mm i mają kolor ciemnogranatowy, co nie widać na tych ciepłych, rozmazanych lekko zdjęciach (te z fleszem oczywiście były prześwietlone, a jakże).
Stwór spodobał mi się na tyle, że chyba wkrótce dorobię mu bliższą lub dalszą rodzinkę ;)
niedziela, 25 października 2015
Quilling - pamiątka chrztu św. dla chłopca
Tym razem przedstawiam pamiątkę chrztu św. w wersji dla chłopca. To mój drugi (już?) x-box, tym razem w normalnych, przyzwoitych rozmiarach pudełka ok 10x10x10 cm. Do pracy wykorzystałam papier ozdobny "papirus" w kolorze białym (pudełko), papier "tkanina" (wiersze) oraz zwykły papier ksero, postarzony herbatą (kartka z kalendarza). Ściany połączyłam niebieskimi paskami ok. 1cm i obramowałam jaśniejszymi o szer, 5mm. Pozostałe paski (oprócz świecy) mają szerokość 3,5mm, gdyż, jak być może wspominałam, takimi pracuje mi się najwygodniej.
Duże kwiaty na wieczku pudełka to w zasadzie nieco zmodyfikowane tzw. kwiaty malezyjskie, a mniejsze już można było poznać na poprzedniej pamiątce (tutaj różnią się tylko kolorem). Po prawej widać otwarte eksplodujące pudełko. Standardowym wystrojem jest już świeca chrzcielna, w tym wydaniu okręcona wąziutkim 1mm jasnoniebieskim paseczkiem i "przewiązana" wstążką. Kolejny element to imię, krótki wierszyk i miejsce na wpisanie darczyńcy pudełka lub/i parafii chrzczonego, a to wszystko ozdobione kwiatkiem z zakręconym ogonkiem. Warto nadmienić, że zakrętasy nie są przyklejone, więc są lekko "fruwające". Niestety nie udało mi się uniknąć nieestetycznych śladów kleju dookoła kwiatka, a jedynym pocieszeniem jest fakt, że widoczne są w zasadzie tylko pod mocne światło i na zdjęciach właśnie.
Czcionki, jakich użyłam, to gabriola i chyba segoe script (acz nie jestem pewna).
Na kolejnej "karcie" jest drugi wierszyk, "złapany" w dwa ozdobniki z luźnych kółek 16 mm. Tutaj ciężko coś dodać, bo nie ma więcej elementów ;). Więcej za to mogę powiedzieć o kartce z kalendarza. Najpierw szukałam internetowych kalendarzy, by odnaleźć odpowiadający mi wzór rozmieszczenia elementów. Ostatecznie wybrałam miks kilku, niemniej jednak nieco mi pomogły ;). Po lewej stronie kartki, nieco u dołu widać zadrukowanego na szaro, nieco przyciętego skorpiona, gdyż taki właśnie wypada znak zodiaku. "Zabrudzenia" na kartce są celowe - oprócz umoczenia w mocnej herbacie jeszcze delikatnie ją pogniotłam, żeby podkreślić lekko "stary" charakter.
Ostatnim, jednak chyba najważniejszym elementem, jest dzidziuś na środku, śpiący sobie smacznie na łóżeczku, tym razem zawinięty w kocyk, a nie nim przykryty ;). By podkreślić, że to chłopczyk, ma na sobie niebieską czapeczkę, a i nie da się ukryć, że ogólnie cała pamiątka jesy w tej tonacji./ Łóżeczko składa się z luźnych kółek 9 i 12 mm, uformowanych w trójkąty i łezki. Materacyk zrobiłam z podwójnie sklejonej kartki 120g w kolorze kremowym.
niedziela, 18 października 2015
Sierpniowe wypociny, czyli papierowa wiklina
Gdzieś latem naszło mnie, jak się naoglądałam na blogach, żeby doczytać i może samodzielnie zrobić jakiś koszyk czy koszyko-podobne coś z papierowej wikliny. Niestety, nie pamiętam już, skąd brałam "przepis" na skręcanie rurek, ale wyrobów z gotowej wikliny upatrzyłam wiele tutaj, możliwe, że i co nieco jeszcze przy oglądaniu altanki. Moje wypociny oczywiście nie mogą się z nimi równać, ale postanowiłam, że co mi tam, najwyżej będzie się z czego pośmiać ;).
Pierwsze 2 prace oczywiście były nieudane i trafiły tam, gdzie trafiają wszystkie "przeterminowane" gazety ;). Tutaj zamieszczam dwie kolejne, które mogą już być widziane przez ludzkie oko.
Najpierw wyplotłam zwykły, okrągły koszyk. Moim błędem niestety było użycie kolorowych gazetek reklamowych z reala/media expert itp., z których robiły się sztywne rurki, które źle się wyplatało i gięły się nie tam gdzie powinny. Oczywiście nie wyszedł idealnie okrągły, bo nie posłuchałam rad z forów i blogów i nie wyplatałam na formie, tylko "w rękach", przez co koszyk jest miejscami wyższy, miejscami niższy. Brzeg udało mi się w miarę ładnie zakończyć, co było moim osobistym sukcesem. Po wypleceniu i obeschnięciu postanowiłam koszyk pomalować resztką farby do ścian i efekt wyszedł całkiem niezły - farba pokryła kolorowe rurki, a do tego cały koszyk zrobił się sztywniejszy i jakby bardziej "wiklinowy". Kolor, o ile dobrze pamiętam, nazywał się czerwone winogrono i pochodził z saszetek - próbek z leroy merlin (firmy zdaje się luxens). Na zdjęciu i na żywo widać białe prześwity - można by tego uniknąć, gdyby pomalować rurki, a potem nimi wyplatać, ale nie wiem, czy by się to sprawdziło.
Drugi kosz był już bardziej przemyślany i wybrany do jakiegokolwiek przeznaczenia (składowni do quillingu), więc musiał być prostokątny i z przykrywką. Namordowałam się z denkiem i wyszło beznadziejne, ale za to ścianki w miarę trzymają poziom >.<. "Gołego" koszyka nie sfotografowałam, bo zwyczajnie o tym zapomniałam xP. Po skończeniu go poleciałam do biedronki szukać serwetek , bo czytałam gdzieś, że niekiedy używa się ich do zalepienia dziur w osnowie itp. Udało mi się je dostać w ślicznym zielonym pod kolor moich ścian :) Z nich skręciłam rurki i uplotłam w 2 warkocze, które stały się uchwytami - wsunęłam je w szczeliny osnowy i podkleiłam od wewnątrz. Później jeszcze dla wzmocnienia podkleiłam od wewnątrz kawałkiem serwetki i wszystko zamalowałam. Wieczko robiłam na 2 (chyba) warstwach tekturki, oklejonej serwetką . Splot jest jakiś dziwny, niedokończony, jakiś miałam zamysł, zmieniałam go potem, a rezultat jest taki, jak widać. Brzegi wieczka są też z serwetek, tym razem po prostu zrolowanych. Miejsce wolne od wyplecenia miało być wypełnione jakimś ładnym quillingowym wzorkiem, ale jakoś jeszcze nie udało mi się do tego zabrać.
Na koniec warto by jeszcze dodać pewne obserwacje/rady na temat papierowej wikliny:
1) materiał - gazety. Szare, takie jak "Wyborcza", "Metro" itp. W miarę też nadają się gazetki z Kauflanda, z Carrefoura są za śliskie.
2) klej - organiczny, ekologiczny i niedrogi ;); po prostu woda z mąką. Przepis jest prosty, robi się jak kisiel - w niewielkiej ilości wody miesza się wodę z mąką, a resztę zagotowuje. Do gotującej się wody wlewa zawiesinę, miesza ładnie i gotowe ! Jaka mąka? Sama pszenna lub pszenna i ziemniaczana, w proporcji ok. 2 łyżek na kubek wody. Taki klej wykorzystuje się też do malowania rurek, by lepiej się nimi wyplatało, można też zabarwić go kawą, by zyskać drewnopodobny wygląd. Przepis jest tutaj.
3) forma - najładniejsze koszyki wychodzą, kiedy są wyplatane na jakimś wiaderku/pudełku itd., jak się robi "luzem", to wychodzą krzywusie jak powyższe.
4) serwetki - jak napisałam już powyżej, serwetki mogą się przydać do wykończeń i takich tam. Z nich też można ukręcić rurko-podobne rzeczy i wykorzystać do brzegów, uchwytów, wypełnień czy po prostu jako dodatkowe wzmocnienie dla koszyka (serwetki też sztywnieją po pomalowaniu mącznym klejem).
Uff, na razie to na tyle. Najwyżej coś później poedytuję ;)
Na koniec warto by jeszcze dodać pewne obserwacje/rady na temat papierowej wikliny:
1) materiał - gazety. Szare, takie jak "Wyborcza", "Metro" itp. W miarę też nadają się gazetki z Kauflanda, z Carrefoura są za śliskie.
2) klej - organiczny, ekologiczny i niedrogi ;); po prostu woda z mąką. Przepis jest prosty, robi się jak kisiel - w niewielkiej ilości wody miesza się wodę z mąką, a resztę zagotowuje. Do gotującej się wody wlewa zawiesinę, miesza ładnie i gotowe ! Jaka mąka? Sama pszenna lub pszenna i ziemniaczana, w proporcji ok. 2 łyżek na kubek wody. Taki klej wykorzystuje się też do malowania rurek, by lepiej się nimi wyplatało, można też zabarwić go kawą, by zyskać drewnopodobny wygląd. Przepis jest tutaj.
3) forma - najładniejsze koszyki wychodzą, kiedy są wyplatane na jakimś wiaderku/pudełku itd., jak się robi "luzem", to wychodzą krzywusie jak powyższe.
4) serwetki - jak napisałam już powyżej, serwetki mogą się przydać do wykończeń i takich tam. Z nich też można ukręcić rurko-podobne rzeczy i wykorzystać do brzegów, uchwytów, wypełnień czy po prostu jako dodatkowe wzmocnienie dla koszyka (serwetki też sztywnieją po pomalowaniu mącznym klejem).
Uff, na razie to na tyle. Najwyżej coś później poedytuję ;)
sobota, 10 października 2015
Pamiątka chrztu św. - kartka
Kolejna pamiątka Chrztu Świętego, tym razem w postaci prostej, składanej kartki (co nie umniejsza jej wyglądu i jakości). Jak zwykle zdjęcia są prześwietlone, robiłam je na szybko, wieczorem, przed oddaniem zlecenia (chyba nigdy się nie nauczę przygotowywać i robić porządnych zdjęć (>.<)).
Baza kartki jest wykonana z papieru ozdobnego "papirus" w kolorze liliowym (taki sam wykorzystałam do pierwszej pamiątki chrztu) o gramaturze chyba 220g. Napis wykonałam na papierze 80g o fakturze tkaniny; do pracy wykorzystałam paski 3 mm o gramaturach 80g (różowy) i 120g (biały). Kwiatki są z formowanych ścisłych kółek, robionych na zwijaku z cienką igłą, środki to małe koraliki w kolorze białym. Pozostałe elementy to formowane luźne kółka o wielkości bodajże 16 mm. Po prawej kwiatki z nieco bliższej perspektywy - strasznie mi się podobają, są takie proste a jednocześnie ładnie prezentują się w kompozycjach - zarówno tej, jak i kolejnej, nad którą pracuję ;>.
Wciąż jeszcze walczę ze zrobieniem porządnych zdjęć mojej kolekcji narzędzi, jakoś się zebrać do tego nie mogę. Może chłodne, jesienne wieczory przyniosą nieco natchnienia ;).
niedziela, 27 września 2015
Quillingowe miniatury - czas na herbatę ( i nie tylko)
Wszem i wobec prezentuję zaległe miniaturki. Po zrobieniu pierwszego zestawu filiżanka + czajnik postanowiłam spróbować, czy nie wyjdą mi lepsze ( i mniejsze). Tak powstała wiśniowa filiżanka z różowym uszkiem. Dokleiłam też do niej talerzyk pod spód, w celu zwiększenia stabilności, a także dodałam ciasto i łyżeczkę. Po prawej na zdjęciu widać starą filiżankę.
Następnym jest zestaw herbaciany z czajnikiem w stylowym kremowym kolorze z czarnym wykończeniem. Do każdej filiżanki dołączona jest łyżeczka, którą niewyraźnie widać w tle. Ten czajniczek też ma otwierane wieczko, ale zapomniałam to sfotografować. Oba zestawy są zabezpieczone lakierem.
Mówiąc o herbacie, nie należy zapominać też o kawie ;). Ten czerwony kubeczek wykonałam chyba z tydzień później, w przypływie weny. Wiem, że jakość zdjęć jest mizerna ( mój kompakt niestety nie radzi sobie już z takim przybliżeniem), ale na kubku jest 2x napisane "coffee"(kawa).
Tak więc mamy już nagrzany czajnik, przygotowujemy kawę lub herbatę, a w piekarniku piecze się ciasto... Kolejną miniaturką jest kuchenka z kremowej kartki technicznej, z maleńkimi białymi pokrętłami (ciasnymi kółkami). Na blasze leży ciasto do naszej herbaty/kawy :). W razie gdyby komuś mało było słodkości, mogę zaproponować jeszcze czekoladki firmy heart choco - okrągłe z polewą lub w kształcie serca, każde w innym smaku. W niesłychanym przypadku wybrednego niejadka zaproponować jeszcze mogę rożka o smaku śmietankowym. To w zasadzie koniec herbaciano - słodkościowego przeglądu (przynajmniej na razie). Na ostateczny deser jest zdjęcie poglądowe miniatur w otoczeniu złotówki. Zagadkową z lewej, niewymienioną wcześniej jest misa blendera. Przy lepszej ostrości i być może oświetleniu zobaczyć można łopatki ostrza, prześwitujące zza przezroczystej obudowy z taśmy klejącej. Pokrywka jest oczywiście zdejmowana ( tj. spada w najmniej pożądanych momentach).
sobota, 26 września 2015
Pamiątka chrztu św. - eksplodująca kartka
Oj, lenia ostatnio miałam i nie chciało mi się nic zamieszczać. Prace się piętrzą (no, może nie aż tak, ale trochę ich jest), a mi brak zacięcia, żeby zdjęcia zrobić i zamieścić. No, ale do rzeczy. 30 sierpnia miałam kolejne chrzciny, to jest drugi raz zostałam chrzestną. Na tę okazję postanowiłam poeksperymentować z tzw. "eksplodującą kartką"( zwaną także pudełkiem), z ang. "exploding box", zwane niekiedy dla skrótu x-box i nie chodzi o konsolę ;).
Tak prezentuje się zamknięte pudełko. Na wierzchu ma trzy kwiatuszki z mojego eksperymentalnego zwijania - każdy płatek ( a jest ich cztery) to trójkąt prostokątny ze zwiniętymi do środka przeciwległymi rogami. Po prawej zbliżenie na kwiaty.
Po zdjęciu wieczka pudełko rozpada się na cztery skrzydła, zwykle zawierające sentencje, wiersze i takie tam; ja to rozwiązałam nieco inaczej. Zaczynając od lewej, widać świecę "chrzcielną", różyczkę z informacją o chrzestnych pod spodem, 2 kwiatuszki i na koniec dane o samym chrzcie - kto, kiedy, gdzie. Pośrodku zamieściłam łóżeczko z Zuzią i misia, żeby jej się dobrze spało :). Co do wielkości, niestety zapomniałam zrobić zdjęcie poglądowe, jednak warto powiedzieć, że ten x-box jest w wersji mini, tj. każde skrzydło to kwadrat 6x6 cm (zwykle ekplodujące kartki są nieco większe). Wydawało mi się to jakoś odpowiednie na pamiątkę chrztu, bardziej niż większe pudła.
wtorek, 18 sierpnia 2015
Pudełko -szkatułka (quilling)
Niniejsza szkatułeczka powstała jako prezent na siódme urodziny mojej siostrzenicy Moniki. Jako że jej ulubione kolory to niebieski i fioletowy, bez nich obyć się nie mogło, do tego dorzuciłam trochę dziewczęcego różu i projekt był gotowy. Główną techniką tutaj są oczywiście ciasne kółka, ściany zaś wyklejone są warkoczykami. Po prawej poglądowo szkatułka w towarzystwie pudełka zapałek. Zdjęcia pykałam przed urodzinami i jednak te bez flesza nie oddały prawdziwych kolorów, ale lepszych już nie będzie. Po lewej jedyne z fleszem, lecz jak zwykle prześwietlone. Chyba naprawdę czas przerzucić się na lepszy aparat. Pomijając to po tym i którymś poprzednim projekcie muszę przyznać, że ostatnio strasznie podobają mi się motywy z kolorowymi spiralkami. Oj, chyba coś popełnię spiralnego niebawem ;)
Doniczka-wazonik z polnymi kwiatami (quilling)
Jako że żywe rośliny kwitnące mają tendencję to wymierania w moim zaciszu, postanowiłam ożywić swoje wnętrze (a w zasadzie biurko, biorąc pod uwagę rozmiary) kwiatami quillingowymi. Motywem przewodnim były kwiaty polne, zresztą inne nie bardzo pasowałyby mi do zrobionej wcześniej doniczki (wazonika). Większość to kwiatki z frędzlowanych pasków bez wnętrza, kilka jedynie ze środkiem. Centralny żółty kwiatek lekko formowałam, zaginając frędzelki do środka, miał przypominać mlecz, ale chyba średnio to wyszło. Pozostałe jedynie różnią się stopniem "rozkwitu", kltóry zależał od rozgięcia frędzli oraz długości pasków (maksymalnie do 3 pasków 27 cm).
Całość kompozycji ma niecałe 8 cm wysokości. Zdjęcia zrobiłam dwa, z fleszem i bez, ciężko mi było ocenić, które lepsze.
Całość kompozycji ma niecałe 8 cm wysokości. Zdjęcia zrobiłam dwa, z fleszem i bez, ciężko mi było ocenić, które lepsze.
niedziela, 26 lipca 2015
Quillingowe laleczki-figurki
Jakiś czas znów zbierałam się, żeby coś tu napisać, a robótki leżały i dojrzewały. Figurki wykonałam bez inspiracji jakimś konkretnym blogiem, raczej naoglądałam się grafik i sama postanowiłam spróbować, czy mi także się coś uda. Czy się udało, oceńcie sami.
Towarzystwo powstawało przez dwa dni, w kolejności od zielonej do niebieskiej. Na początku rozważałam dziewczynki narodowe, prezentujące konkretne kraje, ale ostatecznie poprzestałam na przeważających motywach kolorystycznych.
Towarzystwo powstawało przez dwa dni, w kolejności od zielonej do niebieskiej. Na początku rozważałam dziewczynki narodowe, prezentujące konkretne kraje, ale ostatecznie poprzestałam na przeważających motywach kolorystycznych.
Zielona skrzatka była pierwsza, co chyba nieco widać - oczy przeklejałam chyba z pięć razy, zostały po nich resztki kleju, a do tego jeszcze ślady próby namalowania ich długopisem w postaci czarnych "ramek". Co do techniki - ja zwykle to przede wszystkim ciasne kółka, wyciągane, formowane w tulejo-podobne twory. Włoski pofrędzlowałam z szerszego, krótkiego paska, a listki to nieco przycięte liście dębu z dziurkacza, zagięte pośrodku pęsetą. Na czapce także oczywiście musiał się znaleźć jeden listek.
Jeśli bym chciała trzymać się narodowych motywów, skrzatka byłaby pewnie Irlandką - blada skóra, rude włosy i ta zieleń ;). Można też przyjąć, że reprezentuje wiosnę.
Druga panna to gorąca Hiszpanka z kręconymi włosami, niestety oszpecona moimi pierwszymi eksperymentami z klejem Magic (ślad przy szyi). Nie mogłam ogarnąć jakoś tej tubki, klej mi za mocno wyciekał, do tego wyschnięta spoina jest nieco zbyt błyszcząca na mój gust. Wolę jednak trzymać się wikolu. Wracając jednak do tematu - czerwona panienka ma włosy ze skręconych spiralnie wąskich, ok. 1mm pasków, lekko krzywy nos z kawalątka paseczka i usta robione z przestrachem (że nie wyjdą i się nie uda tego poprawić) czerwonym długopisem. Jej atrybutem jest jabłko - reprezentuje lato; do tego nie mogłam się powstrzymać i do hiszpańskich klimatów dodałam czerwoną różę na kapeluszu.
Trzecia figurka to słodka mangowa Japonka ( a przynajmniej taka miała być). Ma dwa różowe warkocze i jest gwiazdkową reprezentacją zimy. Z jej nosem namęczyłam się chyba najbardziej, bo starałam się, żeby był malutki i zgrabny, choć i tak średnio to wyszło >.<. Na sukience, kapeluszu i podeście nakleiłam gwiazdki z dziurkacza, by dodać jej trochę uroku. Jeśli idzie o gwiazdkowe zakończenie kapelusza, to po prostu wyciągnęłam delikatnie ze środka pierwsze zwoje ciasnego kółka, uformowałam gwiazdkę i podkleiłam, żeby się przypadkiem nie rozwaliło.
Poniżej zamieszczam jeszcze znów okrutnie prześwietlone zdjęcie figurek przy pudełku zapałek, by mieć pojęcie o wielkości.
Subskrybuj:
Posty (Atom)