Eh, nie przepadam za latem. Gorąco, duszno, to się człowiek robi leniwy. Wrzesień niestety na razie też gorący, a co się odwlecze, to nie uciecze, więc trzeba uporządkować sierpniowe robótki.
Moje wypociny to kolejna eksplodująca kartka-pamiątka Chrztu Św. dla niejakiego Kubusia. Struktura zasadniczo za wiele się nie różni - kartka z kalendarza, łóżeczko, świeca, wierszyk, jednak nie byłabym sobą, gdybym zrobiła wszystko takie same. Baza kartki to moje nowe odkrycie z Hagi (sklep na placu Słowiańskim w Legnicy), a zwie się zdaje się liana. Papier jest gładki, matowy, z błyszczącymi aplikacjami z listków, tutaj srebrnych. Grubość ma chyba 160 (albo 180, nie pamiętam) i występuje w odcieniach szarym, białym i kremowym. Jasna zieleń chyba też była, ale głowy za to nie dam. Kartka kalendarzowa została eksperymentalnie zabarwiona kawą Inką, nie herbatą, i efekt w sumie jest ten sam, a szybciej.
Narożniki, chętnie przeze mnie wykorzystywane, bo proste, a efektowne, mają dodatkowo pół-zawijasek na końcu, przez co stały się moim nowym faworytem :).
Świeca jest po staremu, to nie ma co się wdawać w szczegóły. Wieczko ma naklejone quillingowe różyczki z pasków szer. ok. 8-9mm.
No, tyle więc o kartce chrzestnej. Kartka z okazji ślubu także została wykonana na papierze-lianie w kolorze białym. Format standardowy, A6, w układzie pionowym. Ulubione już narożniki także tutaj wykorzystałam, dodając jedynie serduszka dla podkreślenia "ślubności". Centrum stanowią dwa serduszka, zbliżone do siebie i ze "skrzydełkami", więc radosne i wesołe (chociaż może powinny być dodatkowo połączone łańcuchem :D). Napis jest na kartce - tkaninie, podobnie jak wklejka z życzeniami w środku (której oczywiście zdjęcia zrobić zapomniałam, jak to ja).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz