niedziela, 27 września 2015

Quillingowe miniatury - czas na herbatę ( i nie tylko)

Wszem i wobec prezentuję zaległe miniaturki. Po zrobieniu pierwszego zestawu filiżanka + czajnik postanowiłam spróbować, czy nie wyjdą mi lepsze ( i mniejsze). Tak powstała wiśniowa filiżanka z różowym uszkiem. Dokleiłam też do niej talerzyk pod spód,  w celu zwiększenia stabilności, a także dodałam ciasto i łyżeczkę. Po prawej na zdjęciu widać starą filiżankę.
Następnym jest zestaw herbaciany z czajnikiem w stylowym kremowym kolorze z czarnym wykończeniem. Do każdej filiżanki dołączona jest łyżeczka, którą niewyraźnie widać w tle. Ten czajniczek też ma otwierane wieczko, ale zapomniałam to sfotografować. Oba zestawy są zabezpieczone lakierem. 
Mówiąc o herbacie, nie należy zapominać też o kawie ;). Ten czerwony kubeczek wykonałam chyba z tydzień później, w przypływie weny. Wiem, że jakość zdjęć jest mizerna ( mój kompakt niestety nie radzi sobie już z  takim przybliżeniem), ale na kubku jest 2x napisane "coffee"(kawa).
Tak więc mamy już nagrzany czajnik, przygotowujemy kawę lub herbatę, a w piekarniku piecze się ciasto... Kolejną miniaturką jest kuchenka z kremowej kartki technicznej, z maleńkimi białymi pokrętłami (ciasnymi kółkami). Na blasze leży ciasto do naszej herbaty/kawy :). W razie gdyby komuś mało było słodkości, mogę zaproponować jeszcze czekoladki firmy heart choco - okrągłe z polewą lub w kształcie serca, każde w innym smaku. W niesłychanym przypadku wybrednego niejadka zaproponować jeszcze mogę rożka o smaku śmietankowym.  To w zasadzie koniec herbaciano - słodkościowego przeglądu (przynajmniej na razie).  Na ostateczny deser jest zdjęcie poglądowe miniatur w otoczeniu złotówki. Zagadkową  z lewej, niewymienioną wcześniej jest misa blendera. Przy lepszej ostrości i być może oświetleniu zobaczyć można łopatki ostrza, prześwitujące zza przezroczystej obudowy z taśmy klejącej. Pokrywka jest oczywiście zdejmowana ( tj. spada w najmniej pożądanych momentach). 
 






sobota, 26 września 2015

Pamiątka chrztu św. - eksplodująca kartka

Oj, lenia ostatnio miałam i nie chciało mi się nic zamieszczać. Prace się piętrzą (no, może nie aż tak, ale trochę ich jest), a mi brak zacięcia, żeby zdjęcia zrobić i zamieścić. No, ale do rzeczy. 30 sierpnia miałam kolejne chrzciny, to jest drugi raz zostałam chrzestną. Na tę okazję postanowiłam poeksperymentować z tzw. "eksplodującą kartką"( zwaną także pudełkiem), z ang. "exploding box", zwane niekiedy dla skrótu x-box i nie chodzi o konsolę ;).

Tak prezentuje się zamknięte pudełko. Na wierzchu ma trzy kwiatuszki z mojego eksperymentalnego zwijania - każdy płatek ( a jest ich cztery) to trójkąt prostokątny ze zwiniętymi do środka przeciwległymi rogami. Po prawej  zbliżenie na kwiaty. 









Po zdjęciu wieczka pudełko rozpada się na cztery skrzydła, zwykle zawierające sentencje, wiersze i takie tam; ja to rozwiązałam nieco inaczej. Zaczynając od lewej, widać świecę "chrzcielną", różyczkę z informacją o chrzestnych pod spodem, 2 kwiatuszki i na koniec dane o samym chrzcie - kto, kiedy, gdzie. Pośrodku zamieściłam łóżeczko z Zuzią i misia, żeby jej się dobrze spało :). Co do wielkości, niestety zapomniałam zrobić zdjęcie poglądowe, jednak warto powiedzieć, że ten x-box jest w wersji mini, tj. każde skrzydło to kwadrat 6x6 cm (zwykle ekplodujące kartki są nieco większe). Wydawało mi się to jakoś odpowiednie na pamiątkę chrztu, bardziej niż większe pudła.
Niebawem postaram się zamieścić zaległe prace :).